wtorek, 14 lutego 2017

Na co zwrócić uwagę przed zakupem używanego auta?


Na początku muszę stwierdzić, że dobrym rozwiązaniem jest zlecenie przeglądu auta przez wyspecjalizowany serwis lub przynajmniej przez diagnostę w Stacji Kontroli Pojazdów. Jeśli jednak nie chcemy, bądź nie możemy skorzystać z pomocy powyższych, wymienię kilka rzeczy na które należ zwrócić uwagę. Proszę jednak, aby to, co napiszę poniżej traktować jako amatorskie wskazówki, aniżeli rady specjalisty dające gwarancję pewnego wyboru i mieć świadomość, że kupno używanego auta wiąże się z ryzykiem. 
Pierwszą rzeczą, bez której spełnienia dalsze oględziny nie mają sensu jest zgodność dokumentów. Numer VIN na aucie musi być zgodny z tym w dowodzie rejestracyjnym.
Ewentualne ślady ingerencji powinny skutkować wybraniem na telefonie numeru 997. W numerze VIN ukryty jest rok produkcji, kolor, typ nadwozia, wyposażenie...
Warto wcześniej sprawdzić w dostępnych bezpłatnie w internecie stronach typu vin decoder, czy oglądane przez nas np. zielone kombi z roku 2009 nie opuściło w roku 2007 fabryki, jako czarny sedan. Istotna jest także karta pojazdu. Bez niej rejestracja jest praktycznie niemożliwa. Są jednak przypadki, gdy auto takowej karty nie posiada. W takiej sytuacji w dowodzie rejestracyjnym znajduje się adnotacja "karty pojazdu nie wydano". Na stronie www.historiapojazu.gov.pl można sprawdzić kiedy auto zostało zarejestrowane, ilu miało właścicieli a także jaki miało przebieg w trakcie badań okresowych (dane dotyczące przebiegu gromadzone są dopiero od roku 2014).
Koleją rzecz, jaką będzie oglądanie nadwozia, warto przeprowadzić przy jednolitym dziennym świetle. Oględziny w garażu, lub gdy auto stoi w deszczu, nie dają szansy na zauważenie różnic w odcieniu karoserii. Lakier na każdym elemencie i pod każdym kątem powinien być taki sam. Są jednak wyjątki. Wykonane z plastiku zderzaki, najczęściej czarne i srebrne, inaczej niż elementy metalowe "przyjmują kolor" i po jakimś czasie w pewnych warunkach oświetleniowych różnice w odcieniu mogą być widoczne i nie musi to oznaczać wcześniejszej kolizji i interwencji lakiernika.
Istotne jest sprawdzenie szczelin w aucie. Np. szczelina pomiędzy maską a światłami z jednej i drugiej strony musi być na oko identyczna.
Celowo napisałem "na oko", gdyż producenci mają pewną tolerancję w szczelinach, a ta (np: 0,2mm) nie jest zauważalna dla oka. Jeśli jednak z jednej strony wciśniemy dwugroszówkę a z drugiej strony palce, to znaczy, że blacharz nie popisał się. Szczególną uwagę zwrócić należy na korozję. O ile ta na np: tłumiku nie jest powodem do dramatyzowania, bo stosunkowo tanio można go wymienić, to już skorodowane progi wpływają na sztywność nadwozia a w konsekwencji na nasze bezpieczeństwo. Korozja równie często pojawia się na nadkolach i dolnych rantach drzwi a także na klapie. W bagażniku unosimy wykładzinę i szukamy ew. pofalowanej blachy świadczącej o uszkodzeniu z tyłu. Dziury w bagażniku, a także korozja pod maską w miejscu mocowania amortyzatorów oraz na podłużnicach jest praktycznie dyskwalifikująca (chyba, że mówimy tu o aucie unikalnym lub klasyku stanowiącym bazę do odbudowy).
Zaglądając już pod maskę przyglądamy się mogącym świadczyć o pokolizyjnej przeszłości pęknięciach mocowania reflektorów, popękaniach innych "plastików" lub ich braku. Komora silnika, jak reszta auta brudzi się. Jeśli więc po uniesieniu maski, pierwszym co widzimy jest sterylna czystość oraz zapach i błysk plaku, to albo mamy do czynienia z autem należącym do pedanta, albo sprzedający chciał ukryć wycieki oleju - stąd też wymyty silnik. Wrodzony brak zaufania (a może po prostu odrobina rozsądku) skłaniają mnie raczej do tego drugiego wyjaśnienia.
Uwagę zwrócić należy także na reflektory, czy na pewno są tej samej firmy i czy nie różnią się kolorem. Lampy z czasem matowieją. Jeśli jedna z nich wygląda na nowszą (czyt. jest bardziej błyszcząca) może to świadczyć o jej wymianie. Niestety nie byłbym na tyle optymistą, aby w każdym przypadku wymianę tłumaczyć kamykiem spod koła auta poprzedzającego.
Z reflektorów przenosimy się na koła. Minimalny bieżnik sprawi, że po zakupie będziemy musieli zainwestować w nowy komplet opon. O ile w przypadku kół o średnicy 14 czy 15 cali nie będą to przesadnie wygórowane koszty, o tyle przy większych rozmiarach, np: 17 czy 18 cali za komplet opon renomowanej firmy zapłacić trzeba będzie od 2 tyś. w górę. Duże znaczenie w przypadku opon ma ich równomierne zużycie. Jeśli np: z lewej strony strony bieżnika jest zauważalnie mniej, aniżeli z prawej  to raczej na pewno auto wymaga ustawienia zbieżności i geometrii.
Popękania opony, a także jej wiek powyżej 10 lat ze względu na starzenie się gumy jest dyskwalifikujący. Wiek określa tzw. DOT opony. Dwie pierwsze liczy określają tydzień, dwie kolejne rok produkcji, np: 0614 oznacza oponę wyprodukowaną w szóstym tygodniu 2014 roku. Kolejna uwaga może być uznana za niesprawiedliwe uogólnienie, jednak nie bez znaczenia jest to, jakiej firmy auto ma zamontowane opony. Jeśli auto z nie najniższej półki cenowej ma zamontowane opony firmy "no name", daję to podstawę do domniemywania, że jeśli ktoś nie dba o swoje bezpieczeństwo oszczędzając na oponach, to prawdopodobnie na serwisie auta również oszczędzał. Sprawdzić należy, czy wyposażenie auta działa jak należy. Sterowanie lusterek, szyb, nawiew na wszystkich prędkościach itd. jest, więc powinno działać. O ile wymiana radioodtwarzacza czy naprawa sterowania lusterkiem raczej nie będzie generowała dużych sum, o tyle naprawa klimatyzacji będzie się wiązała ze znacznymi kosztami. Często występujące w ogłoszeniach stwierdzenie "klimatyzacja do nabicia" interpretować należy, jako "klimatyzacja zepsuta i nie opłaca mi się naprawiać" Samo "nabicie" czynnikiem chłodzącym nie jest drogie i może kosztować około 100 zł. Jeśli byłby to zabieg wystarczający, to sprzedający raczej by to zrobił przed sprzedażą. Jeśli jednak czynnik uciekł z układu w wyniku usterki i oprócz uzupełnienia go, musimy doliczy koszt naprawy np: kompresora i skraplacza to naprawa pójdzie już w przysłowiowe tysiące.
Przed zakupem auta jazda próbna jest obowiązkowa. Najlepiej wykonać ją po wyboistej drodze, aby (z wyłączonym radiem) wsłuchać się w ewentualne hałasy dobiegające z zawieszenia i amortyzatorów. Warto też z zachowaniem bezpieczeństwa sprawdzić czy po puszczeniu kierownicy auto nie skręca samowolnie w jedną ze stron, gdyż oznaczać to może np. problemy ze zbieżnością (test ten obiektywny będzie tylko na równej nawierzchni). Ściąganie kierownicy przy nagłym hamowaniu może świadczyć o pokrzywieniu tarcz hamulcowych.
Co jeszcze we własnym zakresie możemy sprawdzić?
- czystość pod korkiem chłodnicy (uwaga: można sprawdzać tylko, gdy silnik nie jest gorący - może grozić poparzeniem)
Majonezowaty nalot pod korkiem może świadczyć o uszkodzeniu uszczelki pod głowicą a to pociągać za sobą będzie spore koszty. Nic dobrego nie wróżą także ślady oleju w zbiorniczku wyrównawczym płynu chłodniczego,
- rok produkcji na szybach (z reguły oznaczony ostatnią liczbą roku produkcji) oraz logo firmy na nich,
- rok produkcji na pasach bezpieczeństwa (różne formy zapisu: dzień, miesiąc i rok, lub tylko miesiąc i rok),
- stan zużycia gałki zmiany biegów korony kierownicy, pedałów oraz foteli proporcjonalny do przebiegu auta, 
- fabryczne szwy na fotelach - ślady ingerencji początkującej krawcowej mogą świadczyć o wcześniejszym wystrzeleniu zamontowanych w fotelach poduszkach powietrznych,
- w autach z automatyczną skrzynią biegów szarpnięcia przy zmianie biegów a nawet sama ich odczuwalność świadczyć może o początku problemów, których usunięcie będzie bardzo kosztowne.
Warto też na oględziny zabrać ze sobą kogoś, kto będzie się kierował nie sercem, lecz rozumem i studził zapał doszukując się mankamentów niezauważalnych dla przyszłego właściciela.
P.S. Zdjęcie umieszczone w poście pochodzą z internetu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony tutaj komentarz :)